niedziela, 8 września 2013

Epilog

                Minęło tyle lat, a mimo wszystko po jego policzkach wciąż spływały łzy, kiedy tylko w swojej ręce trzymał artykuł z pierwszej strony gazety wydanej dzień po wypadku.

Brawura siatkarza skończyła się tragicznym wypadkiem, w którym zginęła jego żona.
Mężczyzna nie odniósł większych szkód. Córka Bartosza Kurka znajduje się pod opieką lekarzy jednak nic nie zagraża jej zdrowiu lub życiu.

                Mężczyzna każdego dnia, od ponad dziesięciu lat cofa się pamięcią w przeszłość. Pamięta każdy szczegół, każdą łzę, każdy uśmiech i drobną zmarszczkę mimiczną, która pojawiła się przez marszczenie nosa. Tak urocze, uwielbiane przez niego marszczenie nosa, kiedy była zła i kiedy jej oczy świeciły się na jakiś głupi pomysł. Pamiętał wszystko.
                Czerwcowe popołudnie, park. Dzień po tym, kiedy pierwszy raz po latach wyznali sobie miłość, dzień, w którym obnażyli swoje uczucia. Bartek prowadzący ukochaną za rękę. Mała dziewczynka biegnąca przed nimi. W najmniej spodziewanym momencie siatkarz zachodzi kobiecie drogę i łapie ją za ramiona. Ich córka wpatruje się w nich.
-Aga. Kochasz mnie? –jego głos drży.
-Oczywiście, że cię kocham, głupku!  
-Ale… Tak do końca życia?
                Spojrzała na niego niepewnie. Nie wiedziała jak ma odpowiedzieć. Nie wiedziała co ma zrobić. Pocałowała go tylko lekko w usta, a on pociągnął ją za rękę jednocześnie łapiąc w pół Madzię.
-Bartek, co ty wyprawiasz?
-Muszę mieć pewność, że to tak na zawsze.
-Bartek!
                Dobiegli pod jeden z kościołów, w którym czekał na nich ksiądz oraz Ignaczakowie. Nie miała pojęcia co wymyślił jej chłopak.
-Idź do zakrystii. –szepnął. –Myślę, że ci się spodoba.
                Iwona siłą wręcz wepchnęła znajomą do miejsca, o którym mówił jej siatkarz. Pomogła jej się przebrać. Agnieszka mimo ogromnego zaskoczenia chichotała pod nosem z pomysłu Bartka.
                Ceremonia, bez mszy. Wesela właściwie nie było. Oboje cieszyli się z wydarzenia. Kiedy wyszli zostali obrzuceni przez swoich świadków ryżem, a ich córka bawiła się ziarnkami siadając na betonie.
-Czy my właśnie…?
-Tak.
-Bartek, zwariowałeś?!
-Na twoim punkcie.
                Odłożył świstek do pudełka. Wyjął zeszyt. Pamięta jak przy pakowaniu rzeczy Agnieszki natknął się na kilka jej notatników. Dwa były dla niego szczególne.

12 kwietnia 2007
Mam siedemnaście lat. Chyba właśnie przeżywam swoją pierwszą miłość. W prawdzie już raz się zakochałam w przedszkolu, ale to było co innego. To Bartek sprawia, że moje serce przyspiesza. Trochę mi minął już stan zawałów na jego widok, ale i tak chciałabym wiązać z nim przyszłość.

31 sierpnia 2008
Głupia ja! Kochałam go, nadal go kocham, a on się jej oświadczył! Jestem beznadziejna! Dlaczego teraz mnie to spotyka? Jestem w ciąży, a jego nie ma. I już nie będzie. Nie wiem, czy kiedyś mu powiem. Nic już nie wiem.

04 stycznia 2009
Moje noworoczne szczęście. Moja Madzia.
Żałuję, że powiedziałam Bartkowi. Widzę, że ma mi za złe to co się zdarzyło. Przykro mi, że już nie będzie szczęśliwy.
Ale ja będę i nawet pomimo tego, że już nie będziemy razem szczęśliwą rodziną… Chociaż bardzo bym chciała.

19 maja 2013
Czy to możliwe, że wciąż tak na niego reaguję?
To chyba nie jest moja wina, że tak strasznie kocham. Wciąż ten sam, chociaż trochę inny Bartek, którego nie przestanę kochać.
Madzia często o niego pyta, a ja sztywnieję, bojąc się kolejnego spotkania.
Pilnuję się, żeby nie dorwać się do niego i nie wpić w te usta. Cholera, ja ich oboje kocham.

                Wytarł łzy. Wciągnął zapach bluzki. Jedynej, niebieskiej, którą tak strasznie uwielbiała. A teraz leżała w metalowym pudełku, wraz ze wspomnieniami o niej.
-Trenerze! –do gabinetu wpadł Sawicki. Młody, świetnie zapowiadający się przyjmujący. –Trener Kowal pana wzywa.
-Chwileczkę.

23 października 2014
To niesamowite jak wiele się od siebie uczymy. Każdego dnia, przy najmniejszej nawet kłótni. Jak ja go strasznie kocham!
Zapisaliśmy Magdę do przedszkola. Mam trochę czasu wolnego, ale także zaczęłam pracować.
Pamiętam jeszcze moją małą, słodką Madziulę, którą trzymałam na rękach.

                W pamięci przywołał obraz córki, którą widział dzisiejszego poranka. Powiedział tylko krótką formułkę urodzinową. Znienawidził córkę. Odpychała go wręcz bijącym do swojej matki podobieństwem. Stwierdził jednak, że to nie miejsce na takie rozmyślania.
                Wszedł na salę. Rok 2027. Nie pamiętał, kiedy ostatnio grał. Kolano nie pozwoliło jemu tak łatwo uprawiać sportu.
                Omawiał taktykę ze swoją drużyną. Nie pamięta, jak to się stało, że tabliczka trzymana w ręku oraz marker wydostały się z jego dłoni. To był jej głos. I chociaż rozbrzmiewał z drugiego końca sali, to wiedział, że należy do Magdy. Taki sam jak Agnieszki. Dzień jej osiemnastych urodzin. Miała jedno życzenie. Odwrócił się w jej kierunku.
-Kochaj mnie! –krzyknęła dławiąc się łzami. –Kochaj mnie, proszę!
                Zrozumiał. Nie może odtrącać córki. Powinien ją kochać.

  

Koniec 
*

Wyjaśnienia: muszę odejść. Publikuję wszystko przed październikiem. Właśnie się przeprowadzam, a potem... Już nie będzie czasu, żeby wstawiać.

Nie będę pisała, czytała, odpowiadała na komentarze. 
W trybie kilku dni powinny pojawić się ostatnie rozdziały wszędzie. 
Przepraszam! Miałam wybór: Moje życie, albo życie wirtualne.

Dziękuję: za ciepłe słowa. Za wszystko.

Przepraszam! Kiedy nie dodawałam komentarzy, lub robiłam sobie zaległości...

Ostatni raz z "Kochaj mnie, proszę"

Inka...