Czterolatkę
obudziło dość głośnie trzaśnięcie drzwiami. Niewiele myśląc zerwała się na nogi
i leniwie podążyła do korytarza. Delikatnie uchyliła drzwi i spojrzała na
dwumetrowego mężczyznę przyodzianego w ciemną bluzę i dresowe spodnie.
-Tatusiu, gdzie idziesz?
-Choć spać kochanie.
Uniósł
Magdę na ręce i zaniósł z powrotem do dziecięcego łóżka, którego wymiary były
dla niego niewiarygodnie małe. Pochylił się jeszcze nad dziewczynką i ucałował
ją w czoło.
-Niedługo wrócę.
-Znowu zostawiasz mamę? Dlatego płakała?
Bartka
zdziwiły słowa córki. Nie wiedział jak ma udzieli odpowiedzi. Przez jego głowę
przeszedł potok myśli. Dlaczego Aga miałaby płakać? Dlaczego Madzia kolejny raz
mówi o jego wyjeździe jak o największym źle całego świata? Nie zdawał sobie jednak
sprawy, że dziewczynce strasznie brakuje obecności ojca. Nie wiedział, że jej
rodzice są dla niej całym światem.
-Obiecuję ci, że niedługo będziemy częściej się widywać.
Przytulił
ją serdecznie się uśmiechając i opuścił pokój dziewczynki.
-Musimy w końcu zamieszkać razem.
Powiedział
zaraz, kiedy zobaczył Agnieszkę. Spojrzała na niego brązowymi oczami, jakby
niedowierzając w jego słowa.
-Nie rozśmieszaj mnie. Gdzie ja teraz znalazłabym
przedszkole dla Madzi?
-To w wakacje.
-Proszę cię, wyjeżdżasz na zgrupowanie, a potem co? W
wakacje nie znajdę małej opieki! Bogowie! Kurek, mnie nawet nie stać na opiekę,
tym bardziej kiedy się przeprowadzę i nie będę miała pracy.
-Aga, nie możemy ciągnąć tego w nieskończoność.
-Masz rację. To się w ogóle zacząć nie powinno.
-Aga…
-Nie Aga, nie! Po prostu wpadka, która nas łączy. Dla mnie
cały świat, ale ty nas nie kochasz. Nie kochasz Madzi. Wiem ile byś dał, żeby
cofnąć czas. Kurcze… No Bartek! Wcale nie musisz z nami utrzymywać kontaktu.
Jakoś sobie poradzimy.
Siatkarz
zabolały słowa kobiety. Tak samo, jak Agnieszkę. Miała jednak za złe jemu brak
jakiejkolwiek dojrzałej decyzji. Chciała się ustabilizować. Nie doczekała się
jednak pierścionka zaręczynowego, ślubu i hucznego wesela. Zamiast tego sama
wychowywała czterolatkę, która mimo tego, że nie była planem dla studentki, to
stała się jej prywatną definicją szczęścia. Razem ze swoim ojcem, który pomimo
wielkiej miłości jaką darzył Agnieszkę, strasznie bał się zmiany stanu
cywilnego. Ujął delikatnie twarz blondynki i kolejny raz skrzywił się, kiedy ta
odepchnęła jego dłonie.
-Przykro mi, że tak myślisz.
Wyszeptał
i opuścił rzeszowskie mieszkanie jego miłości. Dwóch najważniejszych kobiet dla
niego. Kiedy tylko wyszedł osunęła się po ścianie i ukryła twarz w dłoniach. Po
chwili poczuła małe dłonie obejmujące ją w szyi. Uniosła głowę i uśmiechnęła
się blado.
*
Wygraliśmy, a więc prolog dzisiaj :D
Tak mi się łatwiej pisało !!
Mam jeszcze jeden pomysł na opowiadanie,
ale szukam bohatera idealnego do niego.
Weszłam tu dzięki Zuli i muszę stwierdzić, że opowiadanie mi się bardzo podoba. Jest takie inne... :) Nic więcej nie mogę jeszcze dodać. :) Nie wiem, czy na pewno będę zaglądać tu regularnie, bo mam zapchaną listę i patrząc przyszłościowo, już nie biorę nowości, ale adres sobie zapisuję. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Happiness ;*
Jak pięknie brzmi to "Zula".
UsuńBędę wredną siostrą, prwda, Aurelka?!
Dziękuję :)
Aurelka! Ja nie mogę! Zabiję rodziców za to imię! Młoda!!! Proszę, nie rób mi taak!
UsuńO! Ktoś tu dzięki mnie dotarł :D
"Ja się nie nadaję" "Nikt tego nie czyta!", tak tak - cytuje ciebie, a tutaj nagle Happiness u mnie, przed ciebie.
UsuńTatuś - Kurek? Podoba mi się ta koncepcja ^^.
OdpowiedzUsuńMi też jakoś tak się podoba :D
Usuń