niedziela, 30 czerwca 2013

Prolog

                Czterolatkę obudziło dość głośnie trzaśnięcie drzwiami. Niewiele myśląc zerwała się na nogi i leniwie podążyła do korytarza. Delikatnie uchyliła drzwi i spojrzała na dwumetrowego mężczyznę przyodzianego w ciemną bluzę i dresowe spodnie.
-Tatusiu, gdzie idziesz?
-Choć spać kochanie.
                Uniósł Magdę na ręce i zaniósł z powrotem do dziecięcego łóżka, którego wymiary były dla niego niewiarygodnie małe. Pochylił się jeszcze nad dziewczynką i ucałował ją w czoło.
-Niedługo wrócę.
-Znowu zostawiasz mamę? Dlatego płakała?
                Bartka zdziwiły słowa córki. Nie wiedział jak ma udzieli odpowiedzi. Przez jego głowę przeszedł potok myśli. Dlaczego Aga miałaby płakać? Dlaczego Madzia kolejny raz mówi o jego wyjeździe jak o największym źle całego świata? Nie zdawał sobie jednak sprawy, że dziewczynce strasznie brakuje obecności ojca. Nie wiedział, że jej rodzice są dla niej całym światem.
-Obiecuję ci, że niedługo będziemy częściej się widywać.
                Przytulił ją serdecznie się uśmiechając i opuścił pokój dziewczynki.
-Musimy w końcu zamieszkać razem.
                Powiedział zaraz, kiedy zobaczył Agnieszkę. Spojrzała na niego brązowymi oczami, jakby niedowierzając w jego słowa.
-Nie rozśmieszaj mnie. Gdzie ja teraz znalazłabym przedszkole dla Madzi?
-To w wakacje.
-Proszę cię, wyjeżdżasz na zgrupowanie, a potem co? W wakacje nie znajdę małej opieki! Bogowie! Kurek, mnie nawet nie stać na opiekę, tym bardziej kiedy się przeprowadzę i nie będę miała pracy.
-Aga, nie możemy ciągnąć tego w nieskończoność.
-Masz rację. To się w ogóle zacząć nie powinno.
-Aga…
-Nie Aga, nie! Po prostu wpadka, która nas łączy. Dla mnie cały świat, ale ty nas nie kochasz. Nie kochasz Madzi. Wiem ile byś dał, żeby cofnąć czas. Kurcze… No Bartek! Wcale nie musisz z nami utrzymywać kontaktu. Jakoś sobie poradzimy.
                Siatkarz zabolały słowa kobiety. Tak samo, jak Agnieszkę. Miała jednak za złe jemu brak jakiejkolwiek dojrzałej decyzji. Chciała się ustabilizować. Nie doczekała się jednak pierścionka zaręczynowego, ślubu i hucznego wesela. Zamiast tego sama wychowywała czterolatkę, która mimo tego, że nie była planem dla studentki, to stała się jej prywatną definicją szczęścia. Razem ze swoim ojcem, który pomimo wielkiej miłości jaką darzył Agnieszkę, strasznie bał się zmiany stanu cywilnego. Ujął delikatnie twarz blondynki i kolejny raz skrzywił się, kiedy ta odepchnęła jego dłonie.
-Przykro mi, że tak myślisz.
                Wyszeptał i opuścił rzeszowskie mieszkanie jego miłości. Dwóch najważniejszych kobiet dla niego. Kiedy tylko wyszedł osunęła się po ścianie i ukryła twarz w dłoniach. Po chwili poczuła małe dłonie obejmujące ją w szyi. Uniosła głowę i uśmiechnęła się blado. 



*

Wygraliśmy, a więc prolog dzisiaj :D
Tak mi się łatwiej pisało !!
Mam jeszcze jeden pomysł na opowiadanie,
ale szukam bohatera idealnego do niego.

6 komentarzy:

  1. Weszłam tu dzięki Zuli i muszę stwierdzić, że opowiadanie mi się bardzo podoba. Jest takie inne... :) Nic więcej nie mogę jeszcze dodać. :) Nie wiem, czy na pewno będę zaglądać tu regularnie, bo mam zapchaną listę i patrząc przyszłościowo, już nie biorę nowości, ale adres sobie zapisuję. ;)
    Pozdrawiam, Happiness ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak pięknie brzmi to "Zula".
      Będę wredną siostrą, prwda, Aurelka?!
      Dziękuję :)

      Usuń
    2. Aurelka! Ja nie mogę! Zabiję rodziców za to imię! Młoda!!! Proszę, nie rób mi taak!
      O! Ktoś tu dzięki mnie dotarł :D

      Usuń
    3. "Ja się nie nadaję" "Nikt tego nie czyta!", tak tak - cytuje ciebie, a tutaj nagle Happiness u mnie, przed ciebie.

      Usuń
  2. Tatuś - Kurek? Podoba mi się ta koncepcja ^^.

    OdpowiedzUsuń